Ks. Waldemar Kulbat

Reformator czy prześladowca?

Ostatnio na terenie kraju masowo jest rozpowszechniana osobliwa książka napisana przez młodego apostatę, czyli księdza, który podeptał złożone śluby i jak to sam to określił przystąpił do "reformowania" i "naprawiania" Kościoła. Książka to złośliwy paszkwil zawierający szereg trudnych lub niemożliwych do zweryfikowania insynuacji, plotek, pomówień i oszczerstw na temat byłych współbraci i kolegów apostaty. Mimo, że autor książki dysponuje bardzo niewielkim, zaledwie trzyletnim doświadczeniem pracy kapłańskiej przypisuje sobie niezwykle wielką znajomość tematu, gdyż opublikowane przez niego "rewelacje" opatrzone są pretensjonalnym, zapowiadającym sensacje napisem "prawdziwe oblicze Kościoła katolickiego w Polsce". Paszkwile antykościelne w Polsce nie są niczym nowym. Starsi czytelnicy pamiętają jak to na zamówienie ubowskie powstała napisana z wielkim talentem literackim książka "Oglądały oczy moje " eksksiędza Leonarda Świderskiego, który na szczęście na łożu śmierci pojednał się z Kościołem i odwołał swoje kłamstwa. Jak wspomniałem, oszczerstwa i zarzuty Jonasza są niemożliwe do sprawdzenia, często zaś groteskowe i absurdalne. Być może oskarżenia i wynurzenia Jonasza zawierają jakiś element prawdy, jednak półprawda jest bardziej groźna i bardziej skuteczna w manipulacji niż całe kłamstwo. Z drugiej strony nagromadzenie negatywnych ocen, oskarżeń, chorobliwych i niesprawdzalnych podejrzeń, podważa wiarygodność opisywanych sytuacji i zdarzeń. Koncentracja wad, obciążeń, dewiacji i przywar, które autor przypisuje opisywanym osobom jest z punktu widzenia statystyki nieprawdopodobna. W książce ponadto uwidaczniają się różne style, co wskazuje, że poszczególne jej części mają różnych autorów, że jest to praca całego, wyspecjalizowanego w antykościelnej propagandzie zespołu. Być może wyjaśnienie typu psychologicznego pozwoliłoby na potraktowanie paszkwilu jako rodzaju samousprawiedliwienia autora w związku z przeżywanymi przez niego wyrzutami sumienia, potępieniem i odrzuceniem ze strony rodziców i najbliższych. Nie jest moim zamiarem osądzanie duchowego profilu i oceny postawy kapłańskiej i ludzkiej autora paszkwilu. Jednak nie da się ukryć, że w książce jak w lustrze odbijają się osobiste problemy autora paszkwilu. Nie trzeba być specjalistą od sztuki interpretacji by wiedzieć, że jednostka obciążona "garbem" własnej dewiacji - tego rodzaju obciążenia przypisuje innym. Żarłok będzie wszędzie dopatrywał się innych żarłoków, człowiek nieczysty będzie podejrzewał nieczystość. Zarzuty kierowane w publikacji pod adresem innych obracają się przeważnie w kręgu seksu i pieniędzy. Prawdopodobnie te dziedziny stanowiły w życiu osobistym autora książki trudność nie do pokonania. Nie można wykluczyć możliwości zetknięcia się autora paszkwilu z problemem ludzkiej słabości czy grzechu. W takim wypadku ktoś, kto rzeczywiście stałby się powodem zgorszenia maluczkich powinien dokonać odpowiedniej refleksji i czynić pokutę. Jednak nic nie usprawiedliwia świadomie i dobrowolnie dokonanej zdrady Kościoła i ludzi, którzy ufają swoim kapłanom. Jeśli nawet w Kościele istnieje problem ludzkiej słabości i grzechu, czego nikt nie ukrywa, to tym bardziej trzeba dać świadectwo osobistej wierności. Kościół narażony na judaszowską zdradę tym bardziej powinien być otoczony miłością. Także młody człowiek, który wyrządził tak wielką krzywdę Kościołowi powinien być nadal otoczony naszą modlitwą.

Tekst został opublikowany w: "Nasz Dziennik", nr 41 z 17 III 1998r.