ks. Jan Słomka

W imię Jezusa

Był w Aleksandrii kuglarz, który wyćwiczył małpę do tego stopnia, że wykonywała bardzo zgrabnie ruchy taneczne w takt muzyki. Nakładał więc na nią ubiór tancerza, stawiał pośród prawdziwych tancerzy i owa małpa, poruszając się w takt muzyki, wydawała się być jednym z nich. Cały teatr był zdumiony nowością oraz niezwykłością sztuczki i przyglądał się widowisku pełen podziwu. Znalazł się jednak jeden kpiarz, który żartem swoim pokazał wszystkim, że owa małpa była jednak tylko małpą. Otóż dokładnie w momencie, kiedy wszyscy krzyczeli z podziwu klaszcząc w rytm muzyki i ruchów małpy, rzucił on przed nią na scenę garść suszonych owoców tak uwielbianych przez te zwierzęta. Zobaczywszy migdały rozsypane przed sobą, małpa nie wahała się ani chwili, zapomniała natychmiast o tańcu, o aplauzie, o ubraniu i swoich ozdobach, rzuciła się na rozsypane owoce i zaczęła zbierać je łapami. Ponieważ zaś maska zamykała jej pysk, zdarła ją z siebie, rozrywając pazurami. I tak zamiast podziwu rozległy się śmiechy i drwiny.

Opowiadanie to przytacza św. Grzegorz z Nyssy w swoim dziełku O wyznaniu chrześcijańskim [1]. Dziełko owo jest właściwie jednym z jego listów do przyjaciela, Ammoniusza. Głównym tematem listu jest pytanie: co to jest wyznanie chrześcijańskie? lub inaczej: co to znaczy być chrześcijaninem? Grzegorz, chociaż w okresie, gdy pisze do Ammoniusza jest już człowiekiem niemłodym, o wielkim doświadczeniu duchowym i biskupem, wcale nie uważa, jakoby znał ostateczną odpowiedź na tak podstawowe pytanie. Raczej uważa za wielce pożyteczne rozważanie tego problemu wspólnie ze swoim przyjacielem.

Na takie pytanie zresztą każde pokolenie chrześcijan musi sobie odpowiadać od nowa, ale gdy stawiamy je przed sobą dzisiaj, nie będzie chyba całkiem bezużytecznym przysłuchanie się, jak na nie odpowiadano przed czternastu stuleciami w Kapadocji.
Grzegorz z Nyssy jest jednym z trzech wielkich ojców kapadockich. W czwartym wieku Kapadocja, dzisiaj stanowiąca część Turcji, była jednym z najżywotniejszych obszarów chrześcijańskich. Największymi podówczas postaciami byli: Bazyli Wielki, jego serdeczny przyjaciel Grzegorz z Nazjanzu i młodszy brat Bazylego, Grzegorz z Nyssy. Nazywani są Trzema wielkimi Kapadockjanami. Każdy z nich był inny i każdy co innego pozostawił jako swoje najważniejsze dzieło. Bazyli Wielki jest uznawany za tego, który nadał kształt wschodniemu życiu monastycznemu: do dzisiaj zakonnicy chrześcijaństwa wschodniego od jego imienia zwani są bazylianymi i opierają się na spisanych przez niego regułach. Grzegorz z Nazjanzu otrzymał przydomek Teolog, jako że w swoich mowach znakomicie wyjaśniał tajemnice Trójcy Świętej. Mowy te wielce przyczyniły się do sformułowania wyznania wiary na soborze w Konstantynopolu w 381 roku. I wreszczie Grzegorz z Nyssy jest uważany za mistrza życia wewnętrznego. Najgłębiej wniknął w tajniki duszy ludzkiej i najlepiej opisał drogę chrześcijanina do Boga. Jest więc wielkim nauczycielem życia duchowego. Poza tym, wszyscy trzej lepiej niż ktokolwiek z wcześniejszych Ojców przyswoili chrześcijaństwu dziedzictwo filozofii greckiej. Grzegorz z Nyssy zaś wykorzystał grecką mądrość i wiedzę o człowieku do systematycznego opisania zasad rządzących życiem duchowym i kolejnych etapów postępu na drodze doskonałości chrześcijańskiej. O tej syntezie sposobów myślenia, jaka dokonała się w dziele Ojców Kapadockich trzeba pamiętać, nawet jeżeli nas w tej chwili nie będzie specjalnie interesowało wskazywanie zależności i zapożyczeń od myśli greckiej w dziele Grzegorza, ale przedstawienie jego rozumienia istoty chrześcijaństwa. Albowiem, jak się okaże, nie da się zupełnie pominąć myśli greckiej przy rozważaniu naszego problemu.

Grzegorz z Nyssy więc raz po raz powraca w swoich pismach do pytania: co to znaczy być chrześcijaninem? Do podjęcia tego problemu skłoniło go chyba obserwowanie wokół siebie rozpowszechnionych błędnych, a może po prostu zbyt płytkich sposobów rozumienia i przeżywania wiary w Chrystusa. Dlatego też opowiada historię przytoczoną powyżej i tak ją konkluduje: "Tak samo jak małpie nie wystarczy maska, by zmienić ją w człowieka, tak i ci, którzy nie wyrażają poprzez wiarę swojej prawdziwej natury, przy pierwszej sposobności okazują się być kimś innym, niż na to wskazuje imię, jakie noszą."
A zatem św. Grzegorz z Nyssy powiada, że chrześcijaństwo to nie coś na kształt maski, cudzego ubrania nakładanego na naszą naturę. Nie można go rozumieć jako zestawu ćwiczeń, które od zewnątrz i sztucznie przyuczają nas do zachowań obcych naszemu wnętrzu, tak jak tresura przyucza małpę do udawania gestów ludzkich. Chrześcijanin, który by w taki sposób przyjmował naukę Jezusa musi wcześniej czy później, gdy nadejdzie godzina próby, skończyć tak, jak opisywana małpa: jako pośmiewisko dla tych, którzy nie wierzą, choćby nawet na początku poganie, tak jak widzowie w opowieści, byli zdumieni nowością i niezwykłością jego postępowania.
A zatem, pyta dalej święty Grzegorz, czy i jak potrafimy tak się przemienić, by to, co wyznajemy przybierając imię chrześcijanina stało się faktycznie "nasze", by nie było tylko udawaniem? Sam fakt, że przemiana taka jest konieczna, traktuje on jako rzecz oczywistą, jako że widzi dokoła siebie, jak dalekie jest zachowanie ludzkie od tego, co ogłosił nam Jezus Chrystus. Problem zaś leży w tym, w jakim kierunku trzeba się zmieniać i jak tego dokonać.

Cel naszej przemiany widzi Grzegorz w przywróceniu pierwotnej doskonałości i odtworzeniu w nas obrazu Bożego. Nie tylko uznaje, że człowiek jest stworzony na obraz Boży, ale też wierzy mocno, że pomimo pierwotnego upadku ów obraz Boży nie został w nas całkowicie zniszczony, a zwłaszcza, że nie została nam całkiem zamknięta droga powrotna. Grzegorz najwyraźniej wielokrotnie musiał dyskutować z tymi, którzy uważali, że jego rozumienie ideału chrześcijańskiego jest zbyt wzniosłe, i sądzili, że człowiek jest przecież zbyt mały, by mierzyć tak wysoko: człowiek jest przecież tylko stworzeniem i wobec tego nie będzie nigdy w stanie sięgnąć tak wysoko, aby stać się podobnym do Boga. Odpowiadając na takie zastrzeżenia Grzegorz przytacza słowa z Księgi Rodzaju: Bóg stworzył człowieka: na swój obraz go stworzył. Czyli, dopowiada, "z samego zamiaru Boga Stwórcy, nosimy w sobie możliwość osiągnięcia Jego samego, możliwość przemiany naszej natury na podobieństwo natury Boga" [2]. A więc chrześcijaństwo to jest otwarcie drogi, możliwości powrotu człowieka do jego pierwotnej szczęśliwej sytuacji. Jezus Chrystus jest tym, kóry otworzył nam drogę powrotu i sam pierwszy nią przeszedł. A zatem chrześcijanin, to ten, kto podąża drogą przebytą już przez Jezusa.
Jednakże powraca pytanie: co to dokładniej znaczy? Jak można przemierzać tę drogę? Jak możemy naśladować Jezusa, który przecież jest nie tylko człowiekiem, ale i Bogiem? To jest ten sam problem, o którym mówiliśmy powyżej: pojawia się on gdy porównujemy faktyczne życie ludzkie i wymagania Ewangelii. Nie sposób nie zauważyć ogromnego rozziewu, jakby przepaści między jednym a drugim. Gdy porównujemy się z Jezusem widzimy przepaść, jaka istnieje między Stworzycielem a stworzeniem, między Doskonałym a ludzką ograniczonością. Możnaby więc powiedzieć, że tak, jak człowiek ma inną naturę niż Bóg, skończoną i zmienną, tak niemożliwe jest dla niego życie według wymagań Ewangelii: "Jak może stworzenie ziemskie porównać się z nieskończonością natury boskiej?" pyta w swoim liście Grzegorz. I usiłuje na to pytanie odpowiedzieć przekonany, że w Chrystusie owa niemożliwość została przezwyciężona: "to, co powiadamy w tej materii, jest jasne: Ewangelia nie nakazuje nam porównywać między sobą dwóch natur, ludzkiej i boskej, ale naśladować w naszym życiu, na ile to możliwe, dobre działania Boga."
"Otrzymaliśmy imię chrześcijan, ponieważ staliśmy się uczestnikami Chrystusa, a więc winniśmy uczynić swoimi wszystkie jego przymioty". Dla Grzegorza istota bycia chrześcijaninem kryje się więc w osobie Jezusa Chrystusa. To właśnie Jezus poprzez swoje wcielenie, poprzez swoje człowieczeństwo stał się dla nas podstawowym punktem odniesienia. Chrześcijanin zatem, to nie tyle ten, kto wierzy w Boga, bo i inni mogą wierzyć w jedynego Boga, ale to ten, kto uwierzył w Jezusa Chrystusa i przylgnął doń. Wpatruje się on w postać Jezusa i kontempluje Jego przymioty, by uczynić je także i swoimi. Grzegorz jest przy tym głęboko przekonany o tym, że w postaci Jezusa można odnaleźć wszystko, co jest dla nas istotne. Podaje to w formie przykładu: tak, jak gdy kto chwyci jedno ogniwo łańcucha i ciągnąc je, pociąga cały łańcuch, bo ogniwa są ze sobą połączone, tak samo w imieniu Chrystusa są zakotwiczone wszystkie przymioty, określające to, o co chodzi w życiu chrześcijanina.
Taki jest więc początek odpowiedzi Grzegorza na pytanie o chrześcijaństwo: Wszystko zaczyna się od Chrystusa. Następnie Grzegorz rozwija swoją odpowiedź zastanawiając się nad poszczególnymi przymiotami osoby Jezusa Chrystusa. Ale, jak to zaznaczyliśmy powyżej, ciągle jest świadomy faktu podstawowego: a mianowicie, że Chrystus jest Bogiem-człowiekiem, my zaś tylko ludźmi, a zatem, nie jesteśmy w stanie dorównać Chrystusowi. Do tego problemu jeszcze powrócimy, bo jest on niezwykle ważny.

"Pan, nakazując naśladować Ojca Niebieskiego, nakazuje więc oczyszczać się z pożądań ziemskich. A od tych oddalamy się nie podróżując z jednego miejsca na drugie, ale wyłącznie poprzez naszą wolę." Tak brzmi recepta Grzegorza na rozpoczęcie drogi do Boga. Początek jest w naszej wolnej woli: "Skoro więc oddalenie się od zła może być zrealizowane wyłącznie poprzez ruch myśli, słowa Ewangelii nie żądają od nas niczego trudnego."
Tu należy się kilka słów komentarza. Jeżeli Grzegorz pisze o tym, że oczyszczamy się z pożądań ziemskich poprzez działanie naszej woli, to nie należy tego rozumieć w sposób nadmiernie uproszczony, jakoby chodziło o to, co zwykliśmy nazywać "silną wolą", o wyjątkową zdolność do nakazywania samemu sobie by nie pragnąć tego lub tamtego, by zapanować siłą nad impulsami ciała. Wola to dla niego, zresztą wedle myśli greckiej, nie tyle władza opanowujca jakby przemocą, dążenia i odruchy ludzkie, ale to siedlisko wolności, to to, co pozwala człowiekowi chcieć lub nie chcieć, samodzielnie dążyć do czegoś i być odpowiedzialnym za to, co robi. Grzegorz używa prawie że zamiennie pojęć wola i myśl, bo są one dlań bardzo ściśle związane. Gdy nasza myśl rozpoznaje cokolwiek, rozpoznaje jednoczeńnie jakie dobro jest ukrte w przedmiocie poznawanym, co jest w nim godne tego, godne tego, by było chciane. A zatem słowo Ewangelii, dając nam możliwość poznania Chrystusa, czyni łatwym - znaczy możliwym - dążenie do upodobnienia się doń. Dlatego też Grzegorz może napisać, że skoro oczyszczanie się od pożądań zależy od naszej woli - jest łatwe. Jest łatwe, bo jest z zasięgu naszego chcenia lub niechcenia, bo nie zależy bezpośrednio od okoliczności zewnętrznych.

Stwierdzenie to jest także wyrazem wiary Grzegorza w wolność ludzką. Wiara ta, pomimo wielu różnic jakie istnieją między Ewangelią i myślą grecką, jest dla nich wspólna. I jedna i druga ostatecznie, mimo wszystkie ograniczenia, uznaje, że człowiek jest odpowiedzialny za swoje czyny, jest bowiem do panowania nad nimi. Natomiast wiara ta nie jest już tak oczywista dzisiaj, gdy bardzo chętnie w każdym postępowaniu ludzkim doszukujemy się nieświadomych motywów, drugiego dna, innej siły, która z ukrycia rządzi naszymi czynami, np. popędu, instynktu, uwarunkowań genetycznych czy środowiskowych. Te wszystkie uwarunkowania widzieli i starożytni, inaczej jedynie i może mniej precyzyjnie je nazywając, ale traktowali je jedynie jako ograniczenia i wolność człowieka stawiali ponad nimi a nie poniżej. Tę różnicę w sposobie rozumienia człowieka dobrze oddaje różnica w użyciu słowa "natura". Dzisiaj, gdy mówi się o tym, że coś leży w naturze człowieka, często ma się na myśli to, co przynależy do naszej natury psychosomatycznej, o tym, co od naszej woli niezależne, co nieświadome. Starożytni zaś, mówiąc o naturze ludzkiej mieli zawsze na myśli to, co w człowieku najwyższe, jego wolność i rozumność. Czyli, gdy mówili o działaniu zgodnym z naturą ludzką, mówili o działaniu odpowiedzialnym.

Grzegorz jest jak najbardziej świadomy tego, że nasza wola nie jest wszechmocna, również w odniesieniu do samego człowieka. To znaczy że nie może dowolnie zmieniać i kierować ludzkimi pożądliwościami. Nie o to mu też chodzi, gdy mówi, że oczyszczanie naszych pożądań zaczyna się od woli. Pisze on, że charakterystyka prawdziwego chrześcijanina wyraża się we wszystkich przymiotach, jakie są obecne w Chrystusie. Lecz to powiedziawszy, kilka razy powtarza, że wśród przymiotów Jezusa mamy naśladować te, które potrafimy naśladować a adorować te, których nasza natura naśladować nie zdoła. To zdanie jest szczególnie ważne i nie przypadkiem Grzegorz powraca doń wielokrotnie. Oto widzi on wyraźnie, że istnieje w osobie Jezusa wiele przymiotów dobrych, których jednak nie potrafimy naśladować. Powiada więc, że to, co dobrego widzimy w Chrystusie, a czego w sobie odtworzyć nie jesteśmy w stanie - to winniśmy adorować. Co to znaczy adorować? To znaczy podziwiać. Dobro które podziwiamy, nawet jeżeli pozostaje ono jakby poza nami, pozornie nieosiągalne, już jest obecne w naszym życiu, a ponadto sam akt adoracji ma w sobie moc przemiany natury ludzkiej. Chrześcijanin zatem wpatruje się w Jezusa. Odtwarza w swoim życiu to, co potrafi już teraz naśladować, natomiast adoruje, podziwia to, co przerasta jego naturę. Adorowanie zaś, wgłębianie się w osobę Jezusa przemienia stopniowo naturę chrześcijanina tak, że to, co na początku było dlań niemożliwe, staje się stopniowo coraz bardziej obecne w jego życiu. To, co przedtem było tylko przedmiotem adoracji, staje się coraz bardziej udziałem natury ludzkiej. Nieskończona doskonałość Chrystusa otwiera przed nami nieskończoną persprektywę. Nie powinniśmy jej zawężać, z góry zakładając, że to dla nas zbyt wysoko.

Grzegorz wyjaśnia, skąd czerpie pewność, że miara doskonałości Jezusa nie jest dla nas zbyt wysoka. Powraca do opisu stworzenia człowieka i powtarza to, co już powyżej przytoczyliśmy: zostaliśmy stworzeni na obraz Boga a zatem jest w nas możliwość odtwarzania w sobie tego obrazu, na wzór Jezusa Chrystusa. Dopiero miara Chrystusa jest miarą pełni człowieczeństwa. Wszystko, co jest poniżej tejże miary Jezusa, jest człowieczeństwem niepełnym, okaleczonym: "Jeżeli więc człowiek boży chce pozostać cały, nie okaleczony przez to, co złe, wszystkie przymioty Chrystusa winny jaśnieć w jego życiu, czy to poprzez ich naśladowanie, czy poprzez ich adorowanie."
Tutaj wypada powrócić do problemu rozdarcia i sprzeczności wewnętrznej istniejącej w człowieku. Jest to przecież najbardziej codzienne doświadczenie życia chrześcijanina. Pisał o tym już św. Paweł, wyznając, że nie czyni tego, co chce, lecz to, czego nie chce [3].
Grzegorz opisując przymioty Chrystusa specjalną uwagę zwaraca na pokój. Otóż, pokój Chrystusowy może w nas zapanować. Co więcej, miarą postępu w wierze jest coraz większy pokój, jaki ogarnia naszą duszę. Co prawda jest on poprzedzony walką pomiędzy tym, co przyziemne i niskie, a tym, co przynależy do boskiego obrazu w nas, ale rozwój życia w Chrystusie prowadzi nie do coraz większej walki, lecz do coraz głębszego pokoju wewnętrznego. "Cnota osiągnie zwycięstwo nad występkiem, gdy interwencja rozumu sprawi, że wycofają się i znikną wszyscy jego wrogowie. Tak wypełnia się słowo Pisma Ja zabijam i Ja czynię żywym (Pwt 32,39). Dobro, które znajduje się we mnie nie może przecież żyć, jeżeli nie jest ożywione śmiercią przeciwnika". Oraz drugi fragment: "Tak, jak Chrystus zburzył mur i realizując w sobie z dwóch ludzi jednego człowieka, stwarzając pokój; tak i my winniśmy doprowadzić do pokoju nie tylko wrogów, którzy są na zewnątrz nas, ale również tych, którzy walczą w nas, by ciało nie pragnęło więcej przeciwko duchowi, a duch nie pragnął więcej przeciwko ciału. Gdy już pragnienia ciała zostaną poddane prawu Bożemu sprawimy, że zanpanuje w nas pokój i przemienimy się w jednego jedynego człowieka, nowego i pokojowego, i staniemy się jedną nową rzeczą w miejsce dwóch, jakimi byliśmy przedtem. Pokój bowiem polega na zgodzie między elementami, które były w niezgodzie. Skoro więc wypędzamy z członków naszych wojnę wewnętrzną, również my, sprawiając, że w nas panuje pokój stajemy się pokojem i okazujemy w sposób właściwy imię Chrystusa."

Te teksty domagają się specjalnej uwagi. W nich bowiem Grzegorz wyraża swoją wiarę w to, że w samej głębi naszego człowieczeństwa jednak mieszka dobro. Oczywiście zakorzeniło się w nas również i zło i to nieraz bardzo głęboko, do tego stopnia, że walka z nim jest walką ze sobą samym, czyli jakby uśmiercaniem części siebie, ale mimo to, owo zło nie sięga do końca naszego jestestwa: możliwe jest zwycięstwo w tej walce, czyli zapanowanie w nas pokoju: gdy już zło zostanie uśmiercone i nie będzie więcej przeszkadzało dobru panować. Grzegorz nie precyzuje w swoich pismach, czy osięgnięcie takiego ostatecznego pokoju, pojednaniawewnętrznego jest możliwe już tu, w naszym ziemskim życiu. Raczej wskazuje, że jest to nadzieja ostateczna, że w domu Ojca osiągniemy taki pokój w pełni i nieodwołalnie. Natomiast czas ziemskiego pielgrzymowania pozostaje czasem walki. Jednakże już tu postęp łączy się z coraz większym pokojem wewnętrznym, nie zaś z coraz większą walką.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na piękną interpratację tekstu z Księgi Powtórzonego Prawa, słów Boga: To Ja czynię żywym i Ja zabijam. Grzegorz odnosi te słowa do rzeczywistości wewnętrznej człowieka i w ten sposób przypomina, że tak naprawdę to Bóg sam walczy za nas przeciwko złu, jakie rozpanoszyło się w naszych członkach.
Również, gdy w powyżej cytowanym fragmencie Grzegorz pisze o "interwencji rozumu" ma na myśli rozum oświecony Ewangelią - napełniony Słowem Bożym, a nie rozum, który o własnych siłach, jakby sam z siebie, rozpoznaje rzeczywistość. Dla Grzegorza bowiem właśnie to, co rozumne w świecie, a przede wszystkim w człowieku, jest najbliższe Bogu, najbardziej otwarte na Jego działanie.
Grzech i występek są, powtórzmy, "okaleczeniem" prawdziwej natury ludzkiej. A zatem podobnie są do rany, okaleczenia cielesnego: i one są niewątpliwie częścią człowieka, ale taką, której należy się pozbyć, by być w pełni człowiekiem. Walka wewnętrzna, która ma doprowadzić do "zabicia" występku, czyli czegoś, co jest nasze, stanowi część człowieka, albo inaczej mówiąc, jednego z dwóch ludzi w nas, nie prowadzi przez to do naszego okaleczenia, ale do odzyskania pełni.

Ostateczną perspektywą owej walki jest, jak powiedzieliśmy, stan pełnego pokoju wewnętrznego i jedności z Bogiem po śmierci. Taka perspektywa, choę ostateczne zwycięstwo umieszcza poza horyzontem naszej ziemskiej egzystencji, wyznacza jednak bardzo wyraźnie drogę wiary i rozwoju życia chrześcijańskiego w naszym życiu doczesnym. Grzegorz jest przekonany, że w miarę postępów w naszej wierza i zwyciężania zła w nas będzie, już tu, na tej ziemi narastał pokój wewnętrzny. Na początku postępowania za Chrystusem jest w nas "dwóch ludzi", którzy walczą ze sobą zawzięcie i może się wydawać, że walka ta nie ma kresu. Jednakże w sercach tych, którzy ruszyli w drogę z Chrystusem, bardzo szybko rozkwita pokój. Skoro bowiem to, co złe w nas nie jest częścią naszej pierwotnej, stworzonej przez Boga natury, ale owocem grzechu, usunięcie tgo, nawet jeżeli odbywa się poprzez walkę i "zabicie" nie prowadzi do jeszcze gorszej walki, ale do pokoju wewnętrznego takiego, jaki panuje w Jezusie Chrystusie: On bowiem jest naszym pokojem.
A zatem św. Grzegorz z Nyssy odnajduje odpowiedź na pytanie o istotę chrześcijaństwa wpatrując się z wiarą w postać Chrystusa. Nie ogranicza się do przysłuchiwania się treściom Jego nauki, ale chce z samej osoby ogłaszającego Ewangelię, odczytać jej najpełniejsze znaczenie. Przykłada więc do człowieka samego Chrystusa jako miarę doskonałości, kres, do którego mamy zmierzać i jest przekonany, że jest to droga możliwa dla nas do przejścia i wiodąca do coraz większego pokoju serca.

Przypisy:


  1. O ile mi wiadomo, dziełko to nie zostało jeszcze przetłumaczone na język polski. Nie jest ono długie, w wydaniu Migne zajmuje tylko dwanaście kolumn: PG 46,237-249. Do tej pory ukazały się w Polsce dwa zbiory dzieł św. Grzegorza z Nyssy: opracowanie prof. Tadeusza Sinki, Święty Grzegorz z Nyssy, Wybór Pism, Pax 1963 i, jako czternasty tom wydawanej przez Akademię Teologii Katolickiej serii Pisma Starochrześcijańskich Pisarzy: Święty Grzegorz z Nyssy, Wybór Pism, Warszawa 1974. W tym wydaniu zamieszczony został też obszerny wstęp zawierający omówienie postaci i doktryny św. Grzegorza.
  2. Warto przy okazji nadmienić, iż myśl że chrześcijaństwo to naśladowanie natury boskiej jest jedną z podstawowych idei teologicznych św. Grzegorza z Nyssy. Zob. Quasten, Patrologia, Monferrato 1983, t.2, s.276.
  3. Por. Rz 7,19