ks. Jan Słomka

Źródła pustyni

Wielka historia monastycyzmu chrześcijańskiego rozpoczyna się w trzecim wieku, w Egipcie wraz ze świętym Antonim. On sam żył ponad sto lat od 250 do 356 roku, a jego postać została opisana przez św. Atanazego tuż po jego śmierci w Żywocie Świętego Antoniego. Osobowość Antoniego wpływała na późniejsze chrześcijaństwo głównie poprzez to dzieło. Trzeba wyraźnie podkreślić, że oddziaływanie Antoniego, zwłaszcza na chrześcijaństwo zachodnie, dokonywało się właśnie poprzez dzieło Atanazego, gdyż św. Atanazy spisując życie, dzieła i mowy Antoniego, uporządkował je według swojej teologii. A zatem to, co dotarło do nas w Żywocie, nie jest bezpośrednim, neutralnym przekazem, lecz jest życiem Antoniego zinterpretowanym przez Atanazego. Nie umniejsza to wiarygodności świadectwa, ale nie można zapomnieć o wkładzie Atanazego i uznawać wszystkiego, co znajdziemy w żywocie za przemyślenia i sformułowania własne Antoniego [1]. Do tych mamy również dostęp, gdyż oprócz dzieła Atanazego dochowały się do nas teksty własne Antoniego: jego listy do mnichów i apoftegmaty [2]. Jak zobaczymy poniżej, Żywot i Listy przekazują nam dwa różne, komplementarne obrazy tego, co wypełniało życie św. Antoniego podczas długich lat na pustyni.

Antoni był synem bogatych wieśniaków egipskich. Rodzice zmarli, gdy był jeszcze bardzo młody i tak został sam na gospodarstwie mając pod opieką młodszą siostrę. Jako chrześcijanin regularnie chodzi do kościoła na mszę. Gdy miał około osiemnastu lat przemówiły doń całkiem specjalnie wielokrotnie już słyszane słowa z Ewangelii: Jeśli chcesz być doskonały, idź sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; a przyjdź i pójdź za Mną (Mt 19,21). A więc Antoni sprzedaje swoje dobra, zostawia tylko niewielką ich część na utrzymanie siostry. Ale w najbliższą niedzielę słyszy: Nie troszczcie się o jutro. Zawstydzony sprzedaje resztę, rozdaje ubogim, a siostrę oddaje pod opiekę mieszkającym w wiosce dziewicom. On sam zaś rusza na pustynię. Albowiem wezwanie Pójdź za Mną! Antoni rozumie jako wezwanie do odejścia poza wioskę i życia w samotności i ascezie.

Ani Atanazy w swojej biografii ani sam Antoni nie tłumaczy dlaczego idzie na pustynię, jak się ten krok ma do wezwania "Pójdź za Mną!". Od początku jest to dla Antoniego żywe doświadczenie, jakaś oczywistość, nie wymagająca uzasadnień. Tym, co go porywało było pragnienie Boga. Boga zaś, jak mniemał, szukać trzeba było w odosobnieniu oraz pytając o drogę bardziej doświadczonych: Gdy tylko usłyszał, że gdzieś żyje jakiś człowiek, który jest gorliwy w wierze i ascezie, wyruszał na poszukiwanie - niczym mądra pszczoła - i nie wracał do siebie, zanim go nie poznał i nie otrzymał od niego jakby wiatyku na drogę cnoty. [3]
Jego odchodzenie na pustynię dokonuje się stopniowo.
Najpierw żyje tuż poza granicami swojej wioski. Dużo wędruje, by odwiedzać starszych, którzy już wcześniej od niego zaczęli wieść życie ascetyczne, uczy się od nich, przebywa, jak oni, w opuszczonych grobach tuż poza granicami siedzib ludzkich, pozostaje tam najwyżej po kilka dni, jest odwiedzany. Taki typ życia ascetycznego był zresztą już znany i praktykowany przez wielu.

W tym już czasie rozpoczynają się pierwsze walki Antoniego z szatanem. Walki te mają kilka wyraźnie rozgraniczonych etapów.
Najpierw szatan podsuwa mu wspomnienia minionego życia, troskę o siostrę, usiłuje zniechęcić przedstawiając długość i trud walki, która go czeka, oraz rozbudzając żądzę pieniędzy, przyjemności, sławy i wyszukanego jedzenia. Antoni odsuwa od siebie te pokusy.
Następnym etapem walk szatana są pokusy rozbudzające pożądliwości cielesne. Również i w nich Antoni pokonuje zwodziciela. Odpowiada jeszcze większymi umartwieniami i surowością wobec siebie.

Te wszystkie walki są jednak tylko jakby wstępem do zasadniczych prób. Zwyciężywszy bowiem pokusy życia w świecie, troski o dobra materialne i pożądliwości cielesnej Antoni odchodzi dalej od siedzib ludzkich - do opustoszałych grobów, których nie brakowało w skałach, tuż za brzegiem żyznej doliny Nilu. Tam zamyka się na wiele dni całkiem sam, prosząc jedynie znajomego, by po ich upływie przyniósł mu trochę chleba. Patronem w tym przedsięwzięciu jest dla niego prorok Eliasz i jego długie przebywanie na pustyni w odosobnieniu.
W grobach znowu szatani rzucają się na Antoniego. Tym razem nie chodzi już o takie czy inne konkretne pokusy, myśli, pożądliwości. Biograf Antoniego podaje, że szatani rzucili się na niego i pobili go do tego stopnia, że stracił przytomność. Potem diabły straszyły go hałasem, wizjami dzikich zwierząt, jadowitych węży i skorpionów, nie zaprzestawały też bicia go i kąsania.
Po przejściu i tych prób zwycięsko Antoni rusza dalej. Najpierw chce zamieszkać u jakiegoś innego pustelnika jako jego uczeń, ale ten się nie zgadza, wobec tego Antoni udaje się samotnie w góry. W tym momencie rusza na drogę zupełnie nieznaną przedtem w chrześcijaństwie - odchodzi na bardzo długi czas w zupełną samotność. Atanazy mówi: żaden mnich nie znał wielkiej pustyni, kto chciał się zająć sobą, oddawał się ascezie w pobliżu własnej wsi [4].

Antoni zamyka się samotnie w opustoszałym forcie. Biograf zaznacza skrupulatnie, że wziął ze sobą chleby wystarczające na sześć miesięcy co jest możliwe gdyż istnieje taki sposób przygotowania i przechowania chlebów, że i po pół roku są one jeszcze zdatne do jedzenia. Wtedy już Antoni zamurowywuje wejście, nikogo do siebie nie wpuszcza i nawet gdy co kilka miesięcy przynoszą mu chleby, wrzucają je tylko, nie spotykając się z nim. Ci, co przychodzili, bo nie brakło ani jego znajomych ani ciekawskich, słyszeli jedynie różne dziwne odgłosy dochodzące ze środka.
W takim kompletnym odosobnieniu Antoni spędza dwadzieścia lat; od trzydziestego piątego do pięćdziesiątego piątego roku życia. Po tym okresie, bo nie został zapomniany przez ludzi, wyważają drzwi, aby go zobaczyć. Teraz już Antoni nie broni się, nie ucieka. Najwyraźniej dopełnił się czas jego dojrzewania w samotności. Wyszedł do nich jak wtajemniczony w święte misteria w sekretnym miejscu świętym i jak człowiek niosący w sobie Boga [5].

Resztę życia spędza wprawdzie Antoni w pustelniach, ale już nie jest to całkowite odosobnienie. Pozwala, by go odwiedzano i sam odwiedza mnichów. Niedaleko niego mieszkają uczniowie. Koresponduje, pojawia się nawet w Aleksandrii, by umocnić prześladowanych chrześcijan. Potem wprawdzie odchodzi ze swojego dotychczasowego miejsca pobytu, uciekając przed nadmierną ilością odwiedzających i osiedla się w malutkiej oazie niedaleko Morza Czerwonego, ale i tam do odwiedzają. Wkrótce powstaje wokół niego skupisko cel mniszych. Nie jest to jeszcze klasztor, bo Antoni nie nadaje tam mieszkającym żadnej reguły, jest to raczej grupa jego uczniów. Umiera w wieku 106 lat.

Przykład Antoniego okazał się zaraźliwy. W Żywocie Św. Atanazy powiada, że diabeł nie mógł znieść tego, co czyni Antoni, przerażony, że już wkrótce cała pustynia zapełni się ascetami [6]. Tak się też stało: pustynia egipska zapełniła się mnichami.
Jak to pokazuje Żywot, dla Antoniego wyjście na pustynię było przede wszystkim wyjściem na pole walki z szatanem. Znamienne, że nie pojawia się ani w Żywocie ani w Listach Antoniego motyw ucieczki od "zepsutego świata", jako powód wyjścia na pustynię, jest to raczej wyjście ku czemuś, co można osiągnąć tylko w ten sposób, poszukiwanie a nie odejście.
W Żywocie obszernie przedstawione są opisy ciągłych walk Antoniego z diabłami. (Zresztą w dużej mierze te właśnie fragmenty przyczyniły się od sławy dzieła Atanazego) Walki te mają swoje etapy ściśle powiązane z kolejnymi fazami odchodzenia Antoniego od ludzi.
Najpierw więc przedmiotem walki są zwykłe pokusy: dotyczące pozostawionych dóbr, jedzenia, picia, płciowości. Potem pojawia się pokusa pychy: diabły obłudnie wychwalają Antoniego, że je zwyciężył. Wreszcie pod koniec drogi wygląda tak, jakby zniknął już przedmiot pokus, rozpoczyna się walka wprost, symbolizowana przez straszenie i bicie. O treści walk podczas dwudziestu lat całkowitego odosobnienia nie wiemy prawie nic. Wiemy tylko tyle, że trwały i były intensywne.

Zwycięstwo Antoniego było osiągnięciem przez niego doskonałości, pełni człowieczeństwa. Atanazy opisuje tak jego postać w momencie gdy wyszedł ze swej pustelni: Gdy go ujrzeli, zdziwili się, że ciało jego jest takie, jak było zawsze, ani nie utuczone, jak u ludzi pozostających w bezczynności, ani nie wychudłe od postów i walk z demonami; był taki sam, jakim go znano przed odejściem. Zachował duszę czystą jak dawniej, bo nie był ani dławiony smutkiem, ani nie zmieszany widokiem tłumu, ani nie ucieszony, że tyle osób go witało. Zachował całkowity spokój, ponieważ kierował się rozwagą i postępował zgodnie z naturą. [7]
W opisie Atanazego kilka punktów zasługuje na skomentowanie: Podkreślając, że ciało Antoniego nie zostało wyniszczone, a dusza jego pozostała czysta, chce pokazać, że Antoni jakby wyzwolił się z niszczącego wpływu czasu. Czas niszczy przede wszystkim nasze ciało, ale nie tylko: często kolejne lata życia przynoszą ze sobą także upadek duchowy, utratę pierwotnej gorliwości i młodzieńczej niewinności. Antoni zaś i ciało i duszę zachował nieskalane.

Cechą dominującą jego postawy był ogromny wewnętrzny pokój, nie podleganie wpływom otoczenia: czy to chwalącym go, czy nieprzychylnym dlań. Wewnętrzny pokój jest znakiem życia z Bogiem, jest darem Jezusa obiecanym tym, którzy pójdą za Nim. Jednak opis Atanazego wskazuje na jeszcze jeden punkt odniesienia. Otóż zarówno samo przedstawienie ideału, tak bliskie naszym wyobrażeniom o stoikach jak i argumentacja: bo postępował zgodnie z naturą jest odwołaniem się do ówczesnego ideału mędrca [8].
Można zatem powiedzieć, że owocem walki jaką prowadził Antoni w samotności jest nowy człowiek, żyjący w pełni swego człowieczeństwa i wyzwolony z zepsucia i przemijalności natury, jakiemu podlegamy.

Inny obraz tej samej drogi chrześcijanina daje sam Antoni w swoich Listach. Pisał je, gdy miał już około siedemdziesięciu lat. Co ciekawe, nie mówi w nich w ogóle o samotności, pustyni, i bardzo mało o walkach z diabłami. A zatem już przy pobieżnej lekturze można zauważyć to, co odnotowaliśmy na początku: Obraz duchowej drogi Antoniego, jaki wyłania się z jego listów wygląda na zupełnie inny niż ten, który wyłania się z opowieści Atanazego. Jednakże sprzeczność ta jest pozorna. Dokładniejsze wczytanie się zarówno w Żywot jak i Listy pokazuje, że mamy przed sobą dwa obrazy, które nie są sprzeczne, ale komplementarne, uzupełniające się. W Listach (zwłaszcza w pierwszym z nich, który jest właściwie traktatem o etapach życia duchowego) mamy podane osobiste doświadczenie Antoniego. W Żywocie zaś Atanazy przedstawił, na podstawie świadectw, jak wyglądało to wszystko "od zewnątrz". To, co od zewnątrz było najbardziej widoczne, walki z diabłami, najwyraźniej dla Antoniego, zwłaszcza po wielu latach ma znaczenie marginalne. Ważne zaś jest to, co dotyczy samego człowieka i Boga.
Sam fakt, że Antoni nie mówi o samotności jest poniekąd oczywisty: listy swoje pisze do mnichów, którzy już są na pustyni, nie ma więc potrzeby wracania do tego tematu. Natomiast zajmuje się tym, jak wygląda i jakie ma znaczenie to, co dzieje się z mnichami, czyli ludźmi z własnego wyboru żyjącymi na pustyni. Całe życie chrześcijanina Antoni widzi jako walkę o zbawienie. W jednym z apoftegmatów powiada: Zabierz pokusy, a nikt nie będzie zbawiony [9]. Walka ta jest konieczna z dwóch powodów: po pierwsze na skutek pierwszego upadku natura nasza jest zepsuta i musimy powrócić do pierwotnej doskonałości. Po drugie, powrót ten nie może odbyć się bez walki, bo przeszkadzają nam złe duchy, które musimy pokonać. Jednakże, dla Antoniego jest oczywiste, że głównym walczącym jest sam Bóg. Nasz udział w niej nie wymaga więc żadnej innej mocy oprócz woli, pragnienia bycia z Bogiem.

Sytuację człowieka w świecie pojmuje Antoni następująco:
Pierwszy grzech pogrążył dzieło Boże, człowieka duchowego, w śmierci i nieczystości. Zadał istocie duchowej ranę nieuleczalną i w najwyższym stopniu niebezpieczną. Dlatego jesteśmy wszyscy teraz w stanie upodlenia i hańby [10]. Do tego, od dnia w którym uświadomiliśmy sobie nasze upodlenie i znaleźliśmy sposób ucieczki od złych czynów, których on jest wspólnikiem, diabeł pała do nas zazdrością [11]. Dlatego też wydobywanie się ze zła i upodlenie jest również walką z podstępami szatana. Trzeba więc gwałtem zdobywać miłość Bożą. Duch uczy, jak zadawać gwałt zarówno duszy jak i ciału, aby oczyściły się i wspólnie otrzymały dziedzictwo. Jako pierwsze oczyszcza się ciało poprzez posty i długie czuwania, po nim zaś serce poprzez skupienie i modlitwę oraz przez wszelkie praktyki osłabiające ciało i usuwające cielesne pożądania. [12]

Jak już powiedzieliśmy, to nie tyle my sami walczymy, co Bóg walczy za nas. Do nas należy przede wszystkim pragnąć. Bóg prowadzi swoje dzieło w nas poprzez swego Ducha. A zatem to Duch Boży jest inicjatorem naszego postępu w doskonałości: Duch doświadcza mnicha, z obawy, by nieprzyjaciel nie zawrócił go z drogi. Duch - przewodnik otwiera następnie oczy duszy, aby i ona, na równi z ciałem, dostąpiła nawrócenia oczyszczenia. w ten sposób serce rozsądza od wewnątrz potrzeby ciała od potrzeb ducha. Duch poucza bowiem serce i kieruje trudami i umartwieniem, aby oczyścić przez łaskę wszystkie potrzeby cielesne i duchowe. [13]
Po ciężkich walkach z diabłami objawia się Antoniemu chwała Boża. Antoni pyta: Gdzie byłeś? Dlaczego nie zjawiłeś się na początku, aby mnie uwolnić od cierpień? Słyszy odpowiedź: Tutaj byłem, Antoni, ale czekałem, żeby zobaczyć jak się zmagasz. Skoro więc wytrzymałeś i nie uległeś, będę cię zawsze wspierał i uczynię twoje imię znanym wszędzie [14].
Przedstawiając bardziej szczegółowo przebieg owego oczyszczenia Antoni wylicza trzy rodzaje gwałtownych poruszeń, które nazywa trzema chorobami: pierwsze - osadzone w ciele od chwili stworzenia, drugie - wynikające z nieumiarkowania w jedzeniu, piciu i przyjemnościach, oraz trzecie, które pochodzą bezpośrednio od złych duchów. Proces dojrzewania, dochodzenia do doskonałości jest procesem oczyszczania z "potrójnej choroby, w ciele i duszy", czyli oczyszczaniem całego człowieka z zepsucia i złych namiętności, które są owocem pierwszego upadku.

Z tego podziału jasno widać, że nie wszystkie pokusy uważa Antoni za bezpośrednią walkę z szatanem. Większość walk jakie prowadzi człowiek, odnosi się do ludzkich słabości. W tym samym duchu wyraża się przynajmniej jeden apoftegmat przypisywany Antoniemu: Bóg nie dopuszcza na to pokolenie takich walk, jak dawne: wie bowiem, że są słabi i nie wytrzymują [15]. Oraz dialog Pojmena z uczniem: Pytał uczeń abba Pojmena: "W jaki sposób szatani walczą ze mną?" Odrzekł mu abba Pojmen: "Z tobą walczą szatani? Oni nie walczą z nami, dopóki spełniamy własną wolę. To nasze zachcianki stają się szatanami dręczą nas, byśmy je wypełniali. A jeżeli chcesz wiedzieć, z kim szatani walczą: z Mojżeszem i z ludźmi jego miary" [16].
Oczyszczanie człowieka Antoni przedstawia jako zgodne współdziałanie duszy i ciała, co warto szczególnie podkreślić. Asceza i umartwienia są oczyszczaniem ciała ze złych namiętności, jakie zagnieździły się w jego członkach, nie są natomiast w najmniejszym stopniu skierowane przeciw ciału. Są jego wyzwalaniem z zepsucia. Antoni widzi bardzo ścisły związek umartwień cielesnych z oczyszczaniem duszy, bo jest przekonany, że poszczególne namiętności mieszkają w różnych członkach ciała. Gdy opisuje proces wewnętrznej przemiany człowieka każdemu członkowi ciała ludzkiego przyporządkowując jedną konkretną namiętność. Na przykład serce jest źródłem słów, które wypowiada język, gdy więc zostanie oczyszczone, słowa, które powierza językowi, stają się wolne od chęci przypodobania się jak i od wszelkiej samowoli [17].

"Samowola" to pojęcie, które dla Antoniego ogniskuje w sobie wszystko to, co w człowieku sprzeciwia się Bogu [18]. Namiętności są tylko różnymi przejawami tejże samowoli. Stąd ich wykorzenianie i poddawanie pod władzę Ducha to po prostu kolejne etapy uwalniania się od "samowoli".
Kres walki i oczyszczania stanowi taka przemiana ciała, że staje się zdolne do przyjęcia i nawet otrzymuje już cząstkę "ciała duchowego", które mamy przyobiecane na czas zmartwychwstania sprawiedliwych.

* * *

Pustynia może jednak mieć wiele różnych znaczeń, nieraz całkiem przeciwstawnych. Zapis doświadczenia, mądrość tych, którzy nieraz dziesiątki lat spędzili w samotności pustyni czy celi odnajdujemy w apoftegmatach, tym przepięknym i nadzwyczaj autentycznym świadectwie ich życia widzianego przede wszystkim, choć nie tylko, od strony ducha.
Pustynia nigdy nie jest absolutyzowana, ale jest dla mnicha bardzo ważna, właściwie niezbędna. Stanowi element jego życia i tak, jak wiele innych elementów w różnych kontekstach jest rozumiana na różne sposoby. Jak powiadał Doroteusz z Gazy: Ojcowie mówią, że pozostawanie w celi to połowa, a odwiedzanie starców to druga połowa [19].
Przedstawimy więc co mówili mnisi o pustyni nie martwiąc się tym, że pojawiać się będą obok siebie stwierdzenia wzajemnie sprzeczne. Te sprzeczności są świadectwem autentyzmu: pokazują, że to, co zostało zapisane, było wcześniej przeżyte, a nie jest układane według z góry przyjętej teorii. W tak powstających zapiskach sprzeczności są nieuniknione, bo każde doświadczenie uchwyciło jedynie cząstkę. Całość zaś odnajduje swoją harmonię w świetle podstawowego pragnienia, jakie ożywiało mnichów - pragnienia zbawienia.

Pustynia, czy też cela - miejsce odosobnienia - przedstawia się więc z jednej strony jako miejsce, gdzie łatwiej osiągnąć zbawienie, z drugiej zaś, jako miejsce najtrudniejszych walk o to zbawienie. Raz jest to miejsce dojrzewania, innym razem - miejsce dla już dojrzałych. Znakomicie ową dwuznaczność oddaje opowiadanie:
Opowiadano o pewnym bracie, który przybył do Sketis, żeby zobaczyć abba Arseniusza. Przyszedł on do kościoła i prosił duchownych, żeby go do niego zaprowadzili. Odpowiedzieli: "Odpocznij trochę, bracie; później go zobaczysz". Ale on rzekł: "Póki go nie zobaczę, niczego nie będę jadł". Posłano więc z nim brata jako przewodnika, bo do celi starca było daleko. Zapukali do drzwi, weszli i pozdrowili starca; potem usiedli i milczeli. Wreszcie brat wysłany z kościoła rzekł: "Ja odchodzę, módlcie się za mnie". A ów przybysz, onieśmielony wobec starca, odpowiedział na to: "Ja także idę z tobą" - i wyszli razem. I prosił przewodnika: "Zaprowadź mnie do abba Mojżesza, tego, który był zbójem". A kiedy przyszli, starzec przyjął ich z radością, ugościł, i tak dopiero odprawił.
Pytał więc brat przewodnik gościa: "Oto cię zaprowadziłem do cudzoziemca i do Egipcjanina: który z nich bardziej ci się podobał?" A on na to: "Mnie osobiście bardziej Egipcjanin!"
Pewien starzec usłyszał o tym i zaczął się tak modlić: "Panie wyjaśnij mi tę sprawę! Jeden dla Twego imienia unika ludzi, a drugi dla Twego imienia przyjmuje ich z otwartymi ramionami!" I zobaczył w widzeniu dwie barki płynące po rzece: w jednej z nich ujrzał abba Arseniusza, a Duch Boży unosił się nad nim w milczeniu, w drugiej zaś abba Mojżesza, nad którym unosili się aniołowie i karmili go plackami z miodem
[20].
Sam Antoni powiada, że człowiek, który mieszka na pustyni i trwa w skupieniu jest wolny od potrójnej walki: o słuch, o mowę i o spojrzenie. Musi walczyć jedynie o serce [21]. Abba Nil zaś mówi, że mnich miłujący odosobnienie trwa niewzruszony wśród pocisków wroga, ten zaś, który przebywa w tłumie, nieustannie odnosi rany [22].

Wiele o potrzebie samotności mówił abba Arseniusz. Przede wszystkim sam do siebie zwykł był mówić: Arseniuszu, uciekaj od ludzi, a będziesz zbawiony; a i innym to samo radził. Zapisano taką jego rozmowę z młodym mnichem: Ktoś mówił do abba Arseniusza: "Dręczą mnie moje myśli i mówią mi, że nie jestem zdolny do postu ani do pracy, więc żebym przynajmniej poszedł opiekować się chorymi, bo i to także jest miłość". A starzec rozpoznał podszepty diabła i tak odpowiedział: "Wracaj i jedz, pij, żadnej pracy nie wykonuj - tylko się z celi nie oddalaj" bo wiedział, że wytrwanie w celi doprowadza mnicha do doskonałości. [23]
Na koniec jeszcze dwa apoftegmaty przypisywane Abba Mojżeszowi:
Pewien brat przyszedł do Sketis do abba Mojżesza, prosząc go o słowo. A starzec mu odpowiedział: "Idź, usiądź w swojej celi, a cela cię wszystkiego nauczy".
Oraz: Człowiek, który ucieka od ludzi, jest jak dojrzałe grono; ten zaś kto mieszka między ludźmi, jest jak grono zielone [24].

Ale ojcowie wiedzieli również, że cele i samotność to nie wszystko. Jeden z mnichów, Abba Longin, powiedział: jeżeli najpierw nie nauczysz dobrze żyć wśród ludzi, to i w samotności nie będziesz umiał żyć dobrze [25].
Pewien brat radził się Abba Józefa, mówiąc: "Chciałbym odejść z cenobium [26] i mieszkać samotnie. Starzec mu na to odpowiedział: "mieszkaj tam, gdzie widzisz, że twoja dusza znajduje pokój i nie odnosi szkody". Brat na to: "i we wspólnocie, i w samotności odnajduję pokój: co więc każesz mi robić?" Starzec odrzekł: "jeżeli znajdujesz pokój i we wspólnocie i w samotności, to połóż te dwie myśli jak gdyby na wadze, i postąp, jak uznasz, że będzie z większym pożytkiem dla twego postępu" [27].

Ci, którzy poszli na pustynię pokochali ją. Pustynia stała się dla nich miejscem, gdzie czuli się wolni. Życie tam stało się głębokim doświadczeniem wyzwolenia i pokoju, takim, za jakim się tęskni:
Starzec Sisoes cierpiał, że musiał porzucić pustynię. Abba Ammun powiedział: Czemu się martwisz, abba? Cóż mogłeś jeszcze robić na pustyni, będąc tak stary? A starzec spojrzał na niego surowo i odrzekł: Cóż ty mówisz Ammunie? Czyż mi nie wystarczała na pustyni swoboda ducha? Ten sam powiedział: ...Wstałem, przyszedłem tu, na tę górę, a że znalazłem tu pokój w odosobnieniu mieszkam tu od niedawna". Brat zapytał: "Ile lat już tu mieszkasz?" Odrzekł starzec: "Siedemdziesiąt dwa" [28].

Przypisy:


  1. Szerzej o tym problemie i o wiarygodności świadectwa Atanazego zob. we wstępie do: Św. Atanazy Aleksandryjski, Żywot świętego Antoniego, Św. Antoni Pustelnik, Pisma, Warszawa 1987, ss. 31-51.
  2. Apoftegmat to sentencja, słowo ojca pustyni. Pochodzi od koptyjskiego apa - ojciec.
    Listy Antoniego są dostępne w książce powyżej przedstawionej, jego apoftegmaty w: Pierwsza Księga Starców, Kraków 1992. Ponieważ różnice między Żywotem a listami Antoniego są bardzo widoczne niejednokrotnie stawiano problem autentyczności listów Antoniego. Odnośnie do tego problemu zob. Żywot, ss. 115-121.
  3. Żywot, dz. cyt., s. 57.
  4. dz. cyt., s. 57.
  5. dz. cyt., s. 65.
  6. dz. cyt., s. 61.
  7. dz. cyt., s. 65.
  8. Taki sposób przedstawienia owocu walk Antoniego, mocno zabarwiony wpływem ideału stoickiego, wynika najpewniej z tego, że Atanazy pisał Żywot uwzględniając, że będzie on czytany również przez ówczesną inteligencję rzymską.
  9. Pierwsza Księga Starców, dz. cyt., s. 38.
  10. Żywot, s. 135.
  11. dz. cyt., s. 136. Na marginesie można zauważyć, że wielu Ojców już od drugiego wieku podaje jako motyw działania szatana zawiść wobec człowieka, o to że został wybrany przez Boga, zazdrość o ofiarowaną człowiekowi możliwość osiągnięcia wspólnoty z Bogiem.
  12. dz. cyt., s. 124.
  13. dz. cyt., s. 124.
  14. dz. cyt., s. 63.
  15. Pierwsza Księga Starców, s. 41.
  16. dz. cyt., s. 210.
  17. Żywot, s. 126.
  18. Określenie samowola, własna wola, kluczowe dla zrozumienia duchowości mnichów egipskich odnosi się do sfery ducha i relacji z Bogiem. Nie można go ograniczać do tego, co potocznie rozumie się pod tym pojęciem, do prostego braku posłuszeństwa wobec innych.
    Dobrze jego znaczenie oddaje jeden apoftegmat przypisywany Pojmenowi: "Powiedział abba Pojmen, że własna wola człowieka jest spiżową ścianą między nim a Bogiem i kamieniem, o który się człowiek potyka; jeśli więc ją odrzuci, może mówić o sobie: Dzięki mojemu Bogu mur przeskakuję. Otóż, jeżeli do samowoli dołączy się skłonność do usprawiedliwiania się, źle jest z człowiekiem." Pierwsza Księga Starców, s. 208.
  19. Św. Doroteusz z Gazy, Nauki ascetyczne, Warszawa 1980, s. 143.
  20. Pierwsza Księga Starców, s. 52-53.
  21. dz. cyt., s. 38.
  22. dz. cyt., s. 189.
  23. dz. cyt., ss. 44-46.
  24. dz. cyt., s. 174.
  25. dz. cyt., s. 158.
  26. Cenobium to miejsce, gdzie mieszkało wielu mnichów według wspólnych zasad, albo już według pewnej reguły, najstarsza forma klasztoru.
  27. Pierwsza Księga Starców, s. 52-53.
  28. dz. cyt., s. 252.