SŁOWO WPROWADZAJĄCE ARCYBISKUPA ŁÓDZKIEGO

1. Kościół łódzki pragnie wkroczyć w ostatni etap swej pielgrzymiej drogi w Trzecie Tysiąclecie Chrześcijaństwa, wspierając się na błogosławionych drogowskazach III Synodu Archidiecezji. To święte zgromadzenie naszej katolickiej społeczności po ponad dwuletnich pracach zakończyło się 22 listopada 1998 r. w uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata i w czterdziestą rocznicę II Synodu Diecezji.
Ubogaceni zarazem, doświadczeniami swojej blisko 80-letniej historii, wybiegamy myślą w przyszłość i z owocami III Synodu pragniemy włączyć się w ogólnopolski i ogólnokościelny program przygotowań do wielkiego Jubileuszu 2000-lecia chrześcijaństwa, by jako cząstka Kościoła powszechnego z ożywioną odpowiedzialnością za Kościół lokalny i powszechny przekroczyć świętą bramę roku dwutysięcznego.
Podczas uroczystej sesji inauguracyjnej III Synodu, 25 maja 1996 r., zwróciłem uwagę na dwa zwłaszcza fakty, z którymi nasz zamiar w najoczywistszej mierze zbiegał się i wyznaczał nam postępowanie synodalne. Przede wszystkim na to, że obecny Synod jest pierwszym w Łodzi Synodem po Soborze Watykańskim II, a również na to, że jest pierwszym Synodem po 1989 r., w którym Polska odzyskała upragnioną niepodległość, i ostatnim w bieżącym stuleciu. To zwięzłe stwierdzenie podstawowych i wiodących faktów uświadamiało nam znaczącą rangę ideową i historyczną podejmowanego zadania i nowych wyzwań, przed którymi staje Kościół łódzki.

2. Wprawdzie w Łodzi w ostatnich latach nie było żadnych szczególnych, łódzkich zdarzeń, które narzucałyby zwołanie Synodu właśnie teraz. Łódź jednak nie była w minionych latach miastem martwym, czy choćby obojętnym na życie Polski i świata. Żywo uczestniczyła w wydarzeniach, które w Kościele powszechnym miały kolosalne znaczenie dla jego przyszłości i obecności w świecie, także tym najważniejszym - Soborze Watykańskim II z prawdziwie znaczącym udziałem w jego obradach mojego poprzednika niezapomnianej pamięci biskupa Michała Klepacza.
Nadto Łódź 13 czerwca 1987 r. miała szczęście i łaskę gościć Namiestnika Chrystusowego - Jana Pawła II, który na błoniach łódzkiego lotniska w swoim powitaniu blisko milionowej rzeszy pielgrzymów wypowiedział to proste w istocie, a przecież nader zobowiązujące pozdrowienie: "Pozdrawiam Was w imię Eucharystii, z której buduje się Kościół jako Ciało Chrystusa: wspólnota odkupionych w Chrystusie". Z ogromną wdzięcznością przyjęliśmy to pozdrowienie jako jednocześnie imperatywne wskazanie znamienitego celu, do jakiego powinniśmy zmierzać.
W dwa lata później Łódź, niegdyś robotnicza i, jak często powiadano, proletariacka, miała również swój znaczący udział w wielkich przeobrażeniach ustrojowych, jakie się dokonywały w Polsce. Do ich urzeczywistnienia przyczyniła się nie w sposób, według obiegowego znaczenia, rewolucyjny, lecz prawdziwie ewangeliczny, dając w tym nadspodziewany, ale i rozbudzający nadzieje przykład wielkiego świadectwa chrześcijańskiego.
Kościół łódzki już od dziesięciu lat razem ze wszystkimi wierzącymi Polakami tworzy na naszej ziemi rodzinę, chrześcijańską wspólnotę w tej nowej rzeczywistości. Z tego powodu słowa Ojca Świętego zawarte, w jego liście były i są dla nas tak ważne! Zapewniał, że "modli się, aby owocem Synodu było [w Kościele łódzkim] odnowione poczucie chrześcijańskiej tożsamości w sercach ludzi wierzących, i by ich wejście w Trzecie Tysiąclecie dokonało się w duchu zawierzenia i wierności Chrystusowi" (Watykan, 14 marca 1996 r.).

3. W tym duchu postawiliśmy sobie dwa pytania, te same, jakie ongiś Chrystus postawił swoim uczniom: "Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego" (Mt 16,3) i drugie, skierowane wprost do Piotra Apostoła: "Szymonie, synu Jana, czy miłujesz mnie więcej aniżeli ci?" (J 21,15). Oba pytania odnieśliśmy do siebie, do wielowarstwowej społeczności regionu łódzkiego, już nie tylko robotniczego, ale także jak ongiś rolniczego i dziś nadto uniwersyteckiego. W odpowiedzi na nie szukaliśmy swojej tożsamości, na którą Ojciec Święty polecił nam zwrócić baczną uwagę. I szukaliśmy dla siebie swoich zadań w nowym czasie już wolnym pod względem społecznym i politycznym, ale który nade wszystko stał się czasem w pełni ewangelizacyjnym.
Tym usilniej szukaliśmy tych odpowiedzi, że od 22 lutego 1996 r., czyli od chwili podpisania aktu o zwołaniu Synodu, stawiałem moim Braciom i Siostrom pytanie o Chrystusa, o to, za kogo Go uważają, kim On jest dla dzisiejszej Łodzi, kim On jest dla całego regionu łódzkiego, kim On jest dla mieszkańców łódzkiej ziemi, kim On jest dla łodzian, którzy wytyczają sobie drogi życia w nową przyszłość. Z kim zamierzają się wybrać w swoją drogę pielgrzymią, pod czyim drogowskazem zamierzają nakreślić nowe szlaki życiowe następnemu pokoleniu.
Potem, w dniu inauguracji Synodu, wobec Chrystusowego pytania: "Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?" mówiłem, że to znamienne pytanie, jakie Chrystus postawił Piotrowi powinno być również pytaniem zwróconym do każdego z nas: Kościele łódzki, czy miłujesz Mnie? Jakiekolwiek - byłyby Twoje słabości, niewierności, odstępstwa i grzechy, nie według tego będziesz sądzony, lecz według Twojej miłości do Mnie. W tym powinno się wyrazić życie autentycznie chrześcijańskie tych, którzy stanowią Kościół łódzki i życie chrześcijańskie jutrzejszego pokolenia stąd.
Dziś, z owocami niedawno zakończonego Synodu na nowo otwieramy orędzie Ewangelii, ażeby w najściślejszej więzi z nim projektować w szczegółach drogi naszego życia w tym nowym czasie, jaki za łaską Bożą otworzył się przed nami. Ten nowy czas powinien być jednakże zaznaczony przez nas przede wszystkim nie aktywnością polityczną, gospodarczą i społeczną, jakkolwiek one podejmowane przez specjalistów są niezbędne, lecz aktywnością wprost ewangelizacyjną. Co bowiem innego Kościół łódzki miałby w tym nowym czasie do powiedzenia swoim wiernym, gdyby nie otworzył nade wszystko Ewangelii i nie zaczął jej na nowo czytać i obwieszczać. Ten czas politycznie, gospodarczo i społecznie nowy powinien stać się dzięki naszej misyjnej obecności Nowy w Pawłowym rozumieniu tego słowa, to znaczy najpełniej Chrystusowy, tak żeby ziarno Ewangelii, rzucone dziś w łódzką ziemię, mogło paść na grunt urodzajny, żeby żar dzisiejszych słońc go nie wypalił, a przelotne ptaki nie wydziobały.

4. Ponownie, już po zakończeniu Synodu, odczuwamy przeogromną wdzięczność wobec Ojca Świętego za ów wymowny i zobowiązujący akcent, jaki postawił w swoim liście do nas na rozpoczęcie prac synodalnych, że powinniśmy Synod nasz urzeczywistnić w "odnowionym poczuciu chrześcijańskiej tożsamości". Właśnie o naszą chrześcijańską tożsamość powinniśmy się zatroszczyć w dniach, kiedy jest ona stawiana przed nowymi, nie znanymi dotąd próbami. Zwłaszcza w chwili, gdy podkreślone przez Papieża Trzecie Tysiąclecie Chrześcijaństwa tylko wtedy zabrzmi pełnym sensem historycznym i historiozbawczym, gdy ten czas zaznaczy się w nas jako czas prawdziwie Chrystusowy i odnowi, jak Ojciec Święty nam życzył, nasze poczucie chrześcijańskiej tożsamości, jeśli zechcemy się spotkać w tym czasie z Chrystusem, jeśli Go jeszcze raz na nowo dostrzeżemy i zdecydujemy się pójść za Nim. On przecież przyszedł, żeby w świecie mogło się rozpocząć Boże królestwo Miłości, i chce, żebyśmy na Jego przyjście do nas odpowiedzieli miłością. Od początku naszej drogi synodalnej przemożnie zabrzmiało u nas, w mieście i regionie o tradycjach robotniczych i zawołaniach rewolucyjnych, wezwanie do życia według Ewangelii.
W tym względzie z wielką nadzieją spoglądamy na fakt, który przyjmujemy jako dar Bożej łaski dla Kościoła łódzkiego, że wbrew wszelkim rachubom i przewidywaniom ludzkim właśnie tutaj, w tym przez długie lata niemalże wyłącznie robotniczym regionie rozbudziła się miłość jako najważniejsza siła istnienia ludzkiego - że Łódź uwierzyła miłości.
Do tego doprowadziły nas ponad dwuletnie, intensywne prace synodalne. Zaczęły się one 22 lutego 1996 r., tj. w dniu podpisania Aktu o zwołaniu III Synodu Archidiecezji Łódzkiej i trwały do 22 listopada 1998 r., kiedy w bazylice archikatedralnej zakończyliśmy Synod, łącznie z podpisaniem Statutów synodalnych.

5. Obecnie, po skrupulatnym przestudiowaniu wszystkich materiałów, przedkładamy je całemu Kościołowi łódzkiemu jako najcenniejszy skarb - owoc pracy licznych umysłów i serc ludzkich, osób duchownych, konsekrowanych i świeckich wspomaganych łaskami z nieba - i jako zobowiązujący drogowskaz zadań, jakie stają przed nami, by z nimi przekroczyć nasz "próg nadziei" - bramę roku 2000.
Pragniemy z całego serca, żeby to odpowiedzialne zadanie, jakie postawiliśmy przed sobą, mogło się w jak najpełniejszej mierze dokonać w naszym życiu chrześcijańskim, tak jak to dotąd usiłowaliśmy uczynić - według proroczych wskazań Ojca Świętego nakreślonych przez niego w liście apostolskim Tertio millennio adveniente (1994) i w najświeższym akcie pasterskim, w bulli Incarnationis mysterium (1998).
Bulla Incarnationis mysterium ogłoszona 29 listopada 1998 r., w pierwszą Niedzielę Adwentu, zbiegła się prawie, z różnicą jednego tygodnia, z dniem zakończenia naszego Synodu. I chociaż ta zbieżność dat jest przypadkowa, niemniej i tym bardziej treści wspomnianej bulli wybiegają naprzeciw naszym zobowiązaniom synodalnym. Ojciec Święty rozpoczyna ją od nader znamiennego zdania: "Wpatrzony w tajemnicę Wcielenia Syna Bożego Kościół ma przekroczyć niebawem próg trzeciego tysiąclecia". Zupełnie podobnie i my wpatrywaliśmy się w czasie synodalnym w Chrystusa, który pytał uczniów, za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego i który po swoim Zmartwychwstaniu zadawał pytanie Piotrowi o jego miłość do Niego, by dziś, po zakończeniu Synodu, naszymi odpowiedziami na te pytania już niebawem przekroczyć próg trzeciego tysiąclecia.
W tejże bulli Ojciec Święty zwrócił się nadto do Kościoła z gorącą prośbą, nie z poleceniem czy nakazem, ale właśnie z prośbą: "Jako Następca Piotra proszę, aby w tym roku miłosierdzia Kościół, umocniony świętością, którą otrzymał od swego Pana, uklęknął przed obliczem Boga i błagał o przebaczenie za dawne i obecne grzechy swoich dzieci" (IM 11). I my podobnie, z całego serca tego jednego nade wszystko pragnęliśmy i wciąż pragniemy, żebyśmy na klęczkach przed Boskim obliczem błagali Ojca w niebie o przebaczenie nam naszych dawnych i obecnych grzechów. Bez tej najszlachetniejszej postawy pokutnej nigdy nie może być mowy o autentycznym chrześcijaństwie - nigdy i nigdzie.
Łódź, piękna miłością, która w niej się rozpłomienia, nie jest jednakże miastem, które by już zakończyło swoje pielgrzymowanie. Ono także, jak wszyscy żyjący, jest miastem w drodze, a więc i miastem, które potrzebuje łaski przebaczenia za swoje dawne i obecne grzechy. I jest miastem, które w imię autentyzmu swojej miłości do Zbawiciela nie może nie być Kościołem przebaczającym wszystkie krzywdy, jakie inni kiedykolwiek mu wyrządzili. I nie może być miastem, któremu obojętne byłoby szukanie w miłości zjednoczenia się ze wszystkimi braćmi, którzy kiedyś i obecnie tu mieszkają. Kościół łódzki miał, niegdyś zwłaszcza, wielką szansę rozwijania i ubogacania ducha ekumenicznego. Dziś nadszedł czas, żeby ubogacony tym duchem ekumenicznym ogarnął wszystkich braci, którzy odwołują się do miłości Chrystusa i wespół z nimi wybrał się w dalszą drogę pielgrzymią do Królestwa Ojca. Dziś nadszedł także czas, żeby Kościół łódzki wspomniał swoje dawniejsze współbytowanie z liczną tu kiedyś społecznością żydowską. I żeby to wspomnienie przeobraziło się w żywą miłość do braci Żydów, w czasie kiedy na nowo odkrywamy, że Kościół powinien miłować Synagogę i uczyć się oczekiwania od niej takiej samej miłości do siebie. Wszak jesteśmy nowym Izraelem i patriarcha Abraham jest również naszym ojcem.

6. Chcę dodać, że w ciągu lat naszych prac synodalnych byliśmy w ścisłej więzi z Ojcem Świętym w dwojakiej nadto i szczególnej mierze. Przede wszystkim przez nasz bliski związek z postanowieniami nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1983 r.
Baczyliśmy uważnie na to, co Ojciec Święty Jan Paweł II napisał w konstytucji apostolskiej promulgującej prawo Kościoła (25 stycznia 1983 r.), że "nowy Kodeks może być pojmowany jako wielki pas transmisyjny przenoszący na język kanonistyczny [...] soborową eklezjologię [...], w szczególny sposób gdy chodzi o dwie konstytucje: dogmatyczną i pastoralną". Pragnęliśmy, żeby mutatis mutandis III Synod Archidiecezji Łódzkiej stał się podobnie swoistym pasem transmisyjnym posoborowego Kodeksu Prawa Kanonicznego przenoszącym doktrynę soborową na grunt Kościoła łódzkiego.
Nasza więź z Ojcem Świętym ujawniała się i pogłębiała również przez bliski kontakt z osobistym przedstawicielem Papieża w Polsce, arcybiskupem Józefem Kowalczykiem, nuncjuszem apostolskim. Ksiądz Arcybiskup bywał u nas i z nami przy różnych okazjach w czasie trwania Synodu. Był świadkiem jego rozpoczęcia, a na zakończenie (22 listopada 1998 r.) szczęśliwie uwrażliwiał nas na wagę związku postanowień synodalnych z Kodeksem Prawa Kanonicznego przygotowanym w duchu Soboru.

7. Od pierwszych chwil Synodu aż po jego zakończenie, jak również obecnie powierzaliśmy sprawę Synodu opiece Matki Najświętszej oraz Patronowi Kościoła łódzkiego - Świętemu Józefowi. Najgoręcej wierzymy, że dzięki tak przemożnej opiece Kościół łódzki z ufnością może się wybrać w swą dalszą drogę ku Trzeciemu Tysiącleciu Chrześcijaństwa. Z tą ufnością i nadzieją dokonywaliśmy 14 listopada 1998 r. uroczystego przyjęcia uchwał synodalnych w łódzkim sanktuarium maryjnym, w kościele Matki Boskiej Zwycięskiej przed jej mozaikowym obrazem, darowanym nam przez Ojca Świętego Jana Pawła II. W modlitwie do Niej wyraziłem wówczas przekonanie, że Ona po to przybyła z Rzymu do Łodzi, żeby łódzki lud chrześcijański: robotniczy i uniwersytecki wziąć w swoje matczyne ramiona i poprowadzić go w trzecie tysiąclecie. W tej modlitewnej refleksji wyrażałem też nadzieję, że dzięki Jej wstawienniczej opiece niełatwe Jej dziecko, jakim jest nasze Miasto, zawsze duchowo gnębione, stanie się Jej dzieckiem, z którego będzie mogła być dumna. Oby Synod, który oddajemy w Jej Matczyne ręce i pod opiekę Jej oblubieńca św. Józefa, był zwiastunem wspanialszego, jaśniejszego, jeszcze bardziej Chrystusowego jutra Łodzi i całej Archidiecezji Łódzkiej.

Arcybiskup Władysław Ziółek