POZNAĆ CZŁOWIEKA Z IMIENIA I NAZWISKA
Pragnę przede wszystkim wyrazić Państwu słowa wdzięcz ności, że mimo tak bardzo niesprzyjającej, mroźnej pogody zechcieli Państwo zaszczycić mnie dzisiaj swoją obecnością. Tym więc serdeczniej i cieplej witam Państwa i proszę o przyjęcie za-pewnień, iż dom, który nas gromadzi chciałby być jak najbardziej gościnny i otwarty dla każdego, kto przekracza jego progi. Niech mi zarazem wolno będzie żywić nadzieję, że przyszłość niczym nie zakłóci spełnienia się mych pragnień, aby wszyscy chrześcijanie i życzliwi chrześcijaństwu, a wszelką posługą związani z naszym miastem, spotykali się wspólnie w tym domu, współtworzyli te spotkania, wykuwali razem ich sens w poczuciu, że są prawdziwie niezbędni dla rozkrzewiania prawdy ewangelicznej w świecie.2. Dlatego rad jestem, że w ten wieczór mogę się spotkać z Państwem jako z cząstką wielkiej społeczności łódzkich pracowni-ków naukowych i dydaktycznych. Tym więcej, że w ostatnich ty-godniach otrzymałem ze strony Państwa szereg dowodów zrozu-mienia wyrażanych tu potrzeb i trosk, także słów poparcia i wręcz zachęty do kultywowania tak pojmowanych intencji. Okres blisko związany z obchodami świąt Bożego Narodzenia jest nader spo-sobną okolicznością, by zamysłom tym nadać zaczątkowy jeszcze, niemniej rzeczywisty już kształt. I spotkać się zatem na owo wspólne łamanie chlebem, które od czasów pradawnych zawsze splatało u nas ludzi ze sobą, zrywając dzielące ich tamy, kruszące bariery, unosząc w zapomnienie nawarstwione różnice. Ten wy-mowny zwyczaj, w któ-
rym najpiękniej i głęboko wyraża się istota chrześcijaństwa, towarzyszył nam wszędzie: w kraju rodzinnym i na obczyźnie, w domu i w niewoli. Nigdy nie zwykliśmy sprzeniewierzać się jemu, zanie-dbywać go, odzierać z uczucia, jakie wlewały doń nasze matki. Nikomu nie był obcy, dla nikogo nazbyt prosty. Dziś podobnie, wierni dziedzictwu ojców, w wieczór wigilijny, w dniach jemu bli-skich podajemy sobie nawzajem okruszynę chleba, ślemy ją w liście świątecznym, zanosimy nie mogącym być razem z nami.
I wiemy, że tak jest dobrze, że tak czynić trzeba i że według tego gestu powinniśmy przeobrażać nasze istnienie.
Gdyby zważyć pewne mierniki wartości spotkań ludzkich, można by, owszem, powiedzieć, że takie oto spotkanie, przy opłat-ku, nie rozsnuwa przed uczestnikami żadnych widoków na osią-gnięcie niezbędnych dóbr, które się zamykają w kategoriach mate-rialnych. Nie ma ono na celu rozwiązywania żadnych doraźnych problemów, jakkolwiek byłyby ważne i palące. W tym sensie spo-tkanie to jest ubogie, tak jak, w tym rozumieniu, ubogie jest całe chrześcijaństwo. Ale zarazem, inaczej patrząc, jest ono spotkaniem bogatym, gdyż stawia nas w obliczu prawd podstawowych dla egzystencji ludzkiej. I tej głównie prawdy, którą przemożnie wyra-ził Jan Paweł II u progu swego pontyfikatu: "Odkupiciel człowieka Jezus Chrystus jest ośrodkiem wszechświata i historii. Do Niego zwraca się moja myśl i moje serce w tej doniosłej godzinie dziejów, w której znajduje się Kościół i cała wielka rodzina współczesnej ludzkości" (Redemptor hominis, 1).
Biorąc do rąk opłatek, by dzielić się nim z Państwem, pragnę myślą serdeczną ogarnąć wszystko, co się składa na codzienne zmagania się Państwa z losem człowieczym, najmniejszą nawet troskę rodzinną, wszelki trud badawczy, pisarski i nauczycielski, każdy niepokój o dzień dzisiejszy i o jutro, i odnieść to modlitewnie do Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Zbawiciela. Niech On będzie, Drodzy Państwo, Waszą radością i nadzieją. Niech Wasza myśl i serce do Niego się zwracają w tej doniosłej godzinie dziejów. Wzo-rem pieśni kolędowej życzmy sobie, by światłość Wielkich Naro-dzin, która ongiś przebudziła pasterzy z okolic Betlejem i powiodła do swego źródła, z takąż mocą zajaśniała nad nami, nad naszym czasem, nad ziemią naszą rodzimą, nad naszym wielkim miastem.
3. Mam nadto szczególne powody, żeby jeszcze podzielić się z Państwem prawdziwie wielką i radosną nowiną. Już wcześniej parokrotnie zdradzałem pragnienie przyjęcia w Łodzi Ojca Święte-go Jana Pawła II, o ile w ogóle jego nowa pielgrzymka do Polski mogłaby się urzeczywistnić. W tym celu wypadło mi podjąć szereg starań, iżby spośród licznych diecezji, które zgłaszały podobne życzenie, w ostatecznym wyborze miast stacyjnych, Łódź nie zo-stała pominięta. I jest już wiadome, że Papież do Polski przybędzie i możemy ufać, że łodzianie będą mieli szczęście witać u siebie Namiestnika Chrystusowego, a dzień jego przyjazdu wpisać złoty-mi zgłoskami do kronik miejskich i kościelnych jako bezpreceden-sowe wydarzenie historyczne i religijne.
Bardzo bym pragnął, żeby Ojciec Święty mógł spotkać się z Łodzią jej nowych lat. Miasto bardzo się rozwinęło i przeobraziło. Owszem, jest wciąż jednym z największych polskich ośrodków przemysłowych i z dumą powtarzać będziemy określenie - Łódź robotnicza, Łódź pracujących w przemyśle kobiet. Ale jest to zara-zem Łódź szkół akademickich z kilkudziesięciotysięczną rzeszą studiującej młodzieży pod kierunkiem wielkiego zastępu nauczy-cieli wszystkich stopni. Dlatego byłoby ze wszech miar wskazane takie przygotowanie dnia pobytu Papieża wśród nas, by Ojciec Święty mógł się spotkać z łódzkim światem nauki i kultury ducho-wej obok spotkania ze światem robotniczym. Wyznam, iż bardzo liczę na to i ufam, że wychodzę w tym naprzeciw oczekiwaniom tych, którzy oddając swe siły i zdolności nauce i nauczaniu, z tym większym uznaniem i zrozumieniem odnoszą się do duchowych wartości, jakimi ubogaca człowieka religia chrześcijańska. Nie wątpię, że zamysł ten znajdzie żywy odzew ze strony środowisk akademickich w imię intencji i założeń, o jakich pozwoliłem sobie wspomnieć w początkowej części tych słów. Niech mi w każdym razie będzie wolno oczekiwać takiego odzewu, kontaktów, projek-tów, propozycji i ponowić zapewnienie o drzwiach mojego domu szeroko otwartych dla Państwa.
W czasie więc napromienionym jeszcze blaskami Bożego Narodzenia upominam się o pomocne dłonie, żarliwe serca i jasne umysły dla poszerzenia w Łodzi miejsca pod nowe zasiewy Ewan-gelii. Temu miastu naznaczonemu ciężką pracą ludzkich rąk przy-było w latach po drugiej wojnie światowej nowe znamię - stało się ono jednocześnie miastem wielkiej pracy ludzkich umysłów. I odtąd podąża w przyszłość jako siedziba tętniąca podwójnym rytmem trudu, który się spełnia w fabrykach i akademiach. Ale jest i mia-stem szukającym wciąż swojego duchowego oblicza, energii du-chowych na miarę autentycznego człowieczeństwa. Jego więź z tym, co niematerialne, a nieodzowne do życia jest jednak więzią trudną. Jego wiara religijna potrzebuje odrodzenia, nowego - jak się wyraziłem - zasiewu, nowego spotkania z Jezusem Chrystusem. Dlatego pragniemy Chrystusa jeszcze raz zaprosić w dalszy ciąg naszych dni i prosić Go, by w pomieszaniu wartości i ideałów, świateł i mroków, objawił się nam jako nasza jasność i nadzieja.
Z tym większym przeto oczekiwaniem wypatrywać będziemy spo-dziewanego przybycia Ojca Świętego i tym wytrwalej winniśmy się do tego dnia przygotować jako do chwili dziejowych rekolekcji. Chciałbym, ze swej strony, móc bardzo liczyć na pomoc środowi-ska, jakie Państwo reprezentujecie.
Opłatek nauczycieli akademickich,
17 stycznia 1987 r.