WIELKIE DOBRODZIEJSTWO SPADA NA CAŁY DOM


Tak oto dobiega końca to niezwykłe zaiste, bezprecedensowe, wręcz historyczne spotkanie: dwudniowa sesja - szczodry dar Uniwersytetu Łódzkiego dla naszej diecezji w 70-lecie jej istnienia.
W podzięce, z największym szacunkiem pochylam się przed Uniwersytetem, przed jego Rektorem, Jego Magnificencją, Panem Profesorem Leszkiem Wojtczakiem, wytrwałym i wiernym apostołem szczytnego zawołania uniwersyteckiego "Prawda i Wolność". Z uszanowaniem skłaniam się w podziękowaniu przed wszystkimi Państwem Profesorami i Docentami, niestrudzonymi współrealizatorami humanistycznych inicjatyw Pana Rektora, którzy zechcieli w dziedzinach należących do ich wysokich komptencji spojrzeć przed nami i dla nas na Łódź, nasz wspólny dom, o który mamy powinność i pragniemy wespół się troszczyć, żeby się stawał prawdziwie domem rodzinnym, zamieszkiwanym przez ludzi sobie bliskich, najbliżej ze sobą związanych i wzajemnie za siebie odpowiedzialnych. Dziękuję wszystkim najszczerzej i najserdeczniej. Dziękuję imieniem własnym i imieniem wszystkich nas bogato obdarowanych.
Na 70-lecie diecezji Uniwersytet Łódzki sprawił nam prawdziwie wyśmienity prezent! I wzruszającą niespodziankę. W tym nowym polskim czasie, który jest jak dzisiejszy dzień, w pełni wiosenny i zielony, lecz zimny, deszczowy i wietrzny, Wasz prezent, Wielce Szanowni Państwo, zabrzmiał nadzieją - dla diecezji i dla Łodzi.
Ufam, że jest dostatecznie przejrzyste, iż sięgam po narzucający mi się obraz nie po to, żeby go wykorzystać w celu ubarwienia zwrotów kurtuazyjnych względem nader szacownych Gości naszych, lecz zgoła w innym i - niech mogę powiedzieć - istotniejszym celu. Żeby tym dobitniej uwyraźnić prawdę, jaka się urzeczywistnia na naszych oczach i jaka ucieleśniła się w tym oto spotkaniu, najprostszą skądinąd, oczywistą bez wątpienia, a jednak z dawna wyczekiwaną, długo przywoływaną jak gdyby z dala, za częstokroć wysoką cenę ryzykownych poświęceń, bo zdobywaną wbrew rozlicznym przeciwnościom, wbrew wszelakim uciemiężeniom umysłów ludzkich - prawdę o poszukiwaniu człowieka przez człowieka, żeby wespół z nim, w sposób wolny, pełnym głosem, wypowiadanym przy swobodnym oddechu, bez jakiegokolwiek lęku poszukiwać prawdy, a prawdę znalezioną - obwieszczać i według niej organizować życie ludzkie, indywidualne i społeczne.
Niech mi też będzie wolno powiedzieć, że właśnie z tym przeświadczeniem rozpoczynałem swą posługę pasterską w Łodzi. I dlatego - powodowany nim - najwcześniej jak było możliwe, zwróciłem się z prośbą do władz i profesorów wyższych uczelni łódzkich, żeby zechcieli umożliwić mi zapoznanie się z nimi. Żebyśmy się nie mijali na ulicy jako sobie nie znani, wciąż nieznajomi, choć przecież mający udział w budowaniu miasta i życia jego mieszkańców. Wtedy jednak nie mogłem jeszcze rozsnuwać zbyt daleko idących projektów i przewidzieć, że rychło znajdę jakże wydatne wsparcie i niezawodną, pomocną dłoń w osobie Pana Rektora Wojtczaka, który uskrzydlał mnie każdym swoim słowem i wskazaniem.
Nie mogłem jeszcze wtedy spodziewać się, że fizyka i teologia - by symbolicznie użyć wczorajszego zestawienia Pana Rektora - spotkają się niezadługo, jak wczoraj i dziś się spotkały. I że będziemy mogli dzięki temu dać świadectwo, iż takie spotkanie jest dobre i dla fizyki, i dla teologii.
Nie mogłem jeszcze wtedy zamarzyć sobie, że słowa Kościół i Uniwersytet umieści się obok siebie ze spójnikiem na znak, jak dobroczynny jest spójnik, jak szanuje i chroni, i przywraca tożsamość jednemu i drugiemu - Kościołowi i Uniwersytetowi. I wierzę, że uczestnicy sesji, duchowni i świeccy, wszyscy nasi goście i słuchacze, mogli zobaczyć i upewnić się, jak wówczas, gdy dwaj mieszkańcy domu zaczynają ze sobą rozmawiać, wielkie dobrodziejstwo spada na cały dom.
I nade wszystko jednej jeszcze rzeczy nie mogłem sobie wymarzyć, że nasze spotkanie, któremu przewodziło hasło Uniwersytet Łódzki Kościołowi łódzkiemu, rozpocznie się od znamiennych słów Pana Rektora, że sesję tę uczelnia traktuje jako dar ołtarza, na którym profesorowie uczelni pragną złożyć owoc swej pracy. Ten dar, posilny dla naszych umysłów i serc, biorę w dłonie i, jak podczas sprawowania liturgii, wznoszę go przed oblicze Boże, żeby Stwórcę i Zbawiciela prosić o opiekę nad Uniwersytetem, o dar światłej obecności Uniwersytetu w Łodzi, w Polsce i w świecie, o jego mądre przewodnictwo w umysłach młodego pokolenia, o jasne świadectwo dobrodziejstwa jedności społecznej w różnorodności.

Zakończenie sesji naukowej
"Uniwersytet Łódzki Kościołowi łódzkiemu",
28 kwietnia 1990 r.