... W MIŁOWANIU LUDZI

Chociaż pierwsze dni roku kalendarzowego skłaniają do wybiegnięcia myślą w przyszłość, do snucia projektów i wytyczania sobie precyzyjnych zadań, niech Państwo zechcą mi łaskawie dozwolić na zatrzymanie się przez chwilę nad czasem minionym. Nad tym głównie, co ośmieliłbym się określić naszym wspólnym czasem, bo wspólnie spożytkowanym. Ufam, że nadarzy się sposobność, by kiedyś z należytą wnikliwością móc się przypatrzyć faktom, jakie próbowaliśmy wespół stworzyć i być może należałoby wręcz to uczynić, nawet gdyby jakieś ostrzejsze, acz fantazyjne pióro satyryka usiłowało nam niesprawiedliwie wyrzucić malowanie sobie samochwalczej laurki.
Tymczasem jednak chciałbym pozostać przy owych wspólnych dniach przeszłych i pozostać przy nich przez chwilę, gdyż jako gospodarzowi, wypada mi strzec świątecznego nastroju spotkania. Wszak stajemy jeszcze w blaskach Bożego Narodzenia i nic nie powinno ich przyciemnić.
Odczuwam więc osobiście dużą radość z tego, że udało się nam nawiązać ze sobą i umocnić wzajemne konktakty, nie tylko formalne i kurtuazyjne. Nie próbujmy w tej chwili kreślić historii tego faktu i nie mówmy o jego autorach. Istotne jest, i pozostać powinno, że usiłowaliśmy przeciwstawić się niezrozumiałemu paradoksowi kształcenia i wychowania młodej generacji Polaków w odizolowaniu od siebie tych, którzy pełnią w Polsce wielorakie misje formacyjne, głównie poprzez działalność szkół akademickich i Kościoła. Z myślą o dobru wspólnym narodu, z dala od jakichkolwiek partykularnych interesów poszczególnych grup społecznych, politycznych, światopoglądowych, usiłowaliśmy przezwyciężyć mniemanie, jakobyśmy w podejmowanych przez nas odpowiedzialnych zadaniach stali na przeciwległych sobie krańcach, jako sobie nie tylko nieznani, ale i nieprzyjaźnie do siebie usposobieni.
Wtedy, gdy - jeszcze przecież niedawno - podejmowaliśmy się tych zadań, urzeczywistnienie ich nie było ani łatwe, ani dla wszystkich bezkarne. Ale przyjęliśmy metodę stwarzania słusznych, przemyślanych faktów, żeby na przykładach okazać ich praktyczne, namacalne dobrodziejstwa społeczne. I w ten sposób zjednywać dla nich powoli tych, którzy o ich racjach nie byli przekonani, którzy mieli własne podstawy, by się ich obawiać czy odnosić do nich z pewnymi zastrzeżeniami.

2. Tu urywam zwrot w przeszłość. Dziś raduję się wraz z Państwem, że pierwszym i przecież dojrzałym owocem tamtych starań jest nasza wspólna i bliska już znajomość i współpraca. Znamy się, bywamy u siebie, rozmawiamy ze sobą i naradzamy się. Wspólnie myślimy, nawet jeśli nie zawsze myślimy tak samo. Wtedy, przed pięcioma prawie laty, jeśli o sobie napomknać mogę, wyrażałem nieśmiałe marzenie, żebyśmy mijając się na łódzkim bruku mogli choć wymienić gest uchylenia kapelusza. Niepodobna było przewidzieć, że po pięciu latach fakty o wiele wyprzedzą wcześniejsze marzenia początkującego ordynariusza diecezji.
Ufam, że się nie zatrzymamy w miejscu, do którego doszliśmy, że pójdziemy jeszcze dalej i znacznie dalej. Nowa polska rzeczywistość narzuca nam zadania, do których trzeba bezustannie dorastać w tym, co na szczęście i szczęśliwie rozpoczęliśmy, gdy postanowiliśmy się poznać, przypatrzyć się sobie, wymienić myśli i stworzyć więzi.
Właśnie na szczęście i szczęśliwie rozpoczęliśmy budowanie naszych więzi. Przede wszystkim dlatego, że mają one być dla innych. Zresztą elementarna to prawda, że nauczyciel i kapłan nie są ludźmi dla siebie, lecz dla tych, do których są posłani i dlatego muszą tworzyć więzi, żeby móc tym dobrodziejstwem obdarować powierzonych sobie ludzi.
Ale jest jeszcze jeden, szczególny powód, który skłania do podjęcia tego tematu, tej prawdy bezsprzecznie elementarnej. Oto świeżo czytam orędzie Ojca Świętego na 1 stycznia, czyli na kolejny, XXIV Światowy Dzień Pokoju. Jest ono w tym roku poświęcone nader znamiennemu tematowi: poszanowaniu sumienia każdego człowieka. Papież ujmuje je w postaci imperatywu warunkującego pokój w świecie. Na nasz bezpośredni użytek wyjmuję z tekstu papieskiego dwa następujące fragmenty, które powinny nas zarazem i pokrzepić, i skłonić do skrupulatnych zastanowień. Najpierw ten fragment, który brzmi dobroczynną przestrogą, bardzo przydatną nam wszystkim na nasz dzień dzisiejszy. "Jedną z pokus powracających we wszystkich czasach - pisze Papież - również wśród chrześcijan, jest uważanie siebie za depozytariuszy prawdy. W epoce tak przesiąkniętej indywidualizmem pokusa ta może się różnie wyrażać. Cechą jednakże człowieka żyjącego w prawdzie jest miłować pokornie".
Drugą jeszcze myśl przytoczę, z ostatniego akapitu orędzia. "Wzywam wszystkich do uważnej refleksji nad koniecznością poszanowania sumienia każdego człowieka w jego własnym otoczeniu i w świetle własnej odpowiedzialności. We wszystkich dziedzinach kultury, życia społecznego i politycznego poszanowanie wolności sumienia, ukierunkowanego ku prawdzie, znajduje różne zastosowania. Szukając wspólnie prawdy, w duchu poszanowania sumienia innych, będziemy mogli postępować drogami pokoju, który przynosi wolność [...]".
Niech te z kolei zdania pokrzepią nas i zagrzeją do refleksji nad poczynaniami, jakie w dziedzinie formacji młodych ludzi przynosi nam obecny dzień i składa przed nami jako odpowiedzialne zadania wychowawcze.
Zanim weźmiemy w dłonie opłatek, by obdzielić się nim wzajemnie w imię prawdy, jaką wyraża i na znak naszej wzajemnej więzi, życzymy sobie, by to, co w papieskim orędziu jest treścią wezwania Ojca Świętego, mogło się urzeczywistnić w naszej misji nauczycielskiej, także w naszym życiu osobistym - żeby łączące nas więzi - dla innych - przekonująco się wyrażały w poszanowaniu sumień ludzkich, w miłowaniu ludzi pokornie.

Opłatek nauczycieli akademickich,
12 stycznia 1991 r.